8 sty 2017

Od Brooklyn cd Cole'a/Oscara

 - Jak to co? Dokończyć niektóre sprawy i otwierać sforę. - uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Co zostało do zrobienia? - spytał Cole.
 - Między innymi regulamin, spis zwierząt i roślin, księga lekarstw... - wyliczałam - O i robota papierkowa, a nią wolałabym się zająć ja. - dodałam.
 - W takim razie ja zajmę się regulaminem. - zaoferował owczarek.
 - A ja spisem i księgą. - odezwał się Oscar.
 - Nasi rodzice byliby dumni. - szepnęłam, bo tylko to zdanie przychodziło mi do głowy.
Później wyszłam z jaskini zajmując się swoją częścią podzielonej na naszą trójkę roboty.

~***~

Wiatr bawił się moją sierścią rozwiewając ją na wszystkie strony. Na szczycie najwyższej z Śnieżnych Gór byłam w stanie objąć wzrokiem wszystkie tereny sfory. Wciągnęłam nosem świeże, górskie powietrze. Uwielbiałam tu przebywać. Mogłam spokojnie pomyśleć nad wszystkimi ważniejszymi sprawami. Przymknęłam oczy.
Pack Dog Heaven było już niemalże skończone, wszystkie szczegóły były dopracowane. Nie wiem, czy poradziłabym sobie bez pomocy Oscara i Cole'a. Ich zjawienie się tu było pewnego rodzaju cudem szczególnie, że ich rodziciele również byli ważną częścią poprzednich edycji sfory. Można by rzec, że szczęście się do mnie uśmiechnęło zsyłając ich na te ziemie.
Sfora... To słowo samo w sobie wzbudzało we mnie wiele pozytywnych emocji. Przed oczami pojawiło się pewno wspomnienie zarejestrowane w mojej głowie około rok temu.

 - Mamo... ile jeszcze?! - tupnęłam nogą niecierpliwie. 
Miałam już serdecznie dość łażenia. Całe życie wędrowałyśmy, odkąd tylko nauczyłam się chodzić bez ciągłego wywracania się zmieniałyśmy miejsce zamieszkania. 
 - Mamo? - spojrzałam na rodzicielkę zaniepokojona brakiem odpowiedzi.
 - To tutaj, kochanie. - szepnęła.
W oczach miała łzy. Rozejrzałam się. Stałyśmy w kręgu wyznaczonym przez góry nieopodal jeziorka, naokoło którego znajdowało się wiele drzew. 
 - Zobaczysz, jak tu będzie pięknie, kiedy nadejdzie wiosna i pojawią się różowe liście, a na pomostku osiądzie miliard świetlików. - uśmiechnęła się.
 - Czy to znaczy, że w końcu będziemy miały dom? - spytałam.
Spojrzała mi w oczy, co ja uczyniłam z nią. Widziałam w nich, oprócz swego odbicia, iskierki radości. Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. Wręcz zarażała pozytywnymi emocjami.
 - Tak kochanie, to tutaj zostaniemy już na zawsze i będziemy mieszkać długo i szczęśliwie.
Nie chciałam psuć jej dobrego humoru, więc nie powiedziałabym, że wolałabym żyć również z tatą. I tak zawsze unikała tego tematu, więc również teraz nie udzieliłaby mi odpowiedzi.

 - Coś nam nie wyszło to długie i szczęśliwe życie, wiesz? - spojrzałam w niebo.
Wiedziałam, że jej już tu nie ma, a jednak wciąż czułam tu jej obecność.
 - Brook! - usłyszałam.
Spojrzałam w dół. W moją stronę powoli wspinał się Oscar.
 - Już idę! - odkrzyknęłam, po czym zaczęłam zeskakiwać niczym prawdziwa kozica górska wprawiając samca w zdumienie.
Gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że wielokrotnie zdołam go jeszcze zaskoczyć.
 - Mama dużo opowiadała o swoich przyjaciołach stąd. - odparłam, aby przerwać ciszę.
 - To tak, jak moja. - uśmiechnął się.
 - Szczególnie o pewnej dwójce. - kontynuowałam.
Pies patrzył na mnie wyczekująco, więc ponownie zabrałam głos jednocześnie idąc w stronę jaskini, w której zostawiłam tę dwójkę. Zapewne czekał tam na nas Cole.
 - Opowiadała o pewnym psie, nazywała go "wilkopodobnym". Mówiła, że to on nauczył ją walki i wspinaczki na drzewa, a ona pokazała mu, że pływanie nie jest straszne. Jej słowa również krążyły wokół pewnej czarnej niczym węgiel labradorki...
 - Co o niej mówiła? - przerwał mi.
Reakcja psa odrobinę mnie zaskoczyła.
 - Miałam zamiar powiedzieć. - zaśmiałam się,
 - Wybacz. - mruknął.
 - Mówiła, że kochała ją, jak siostrę, chociaż przez chwilę konkurowały. Nie uraczyła mnie wiadomością, o co. - westchnęłam - Ale ogółem, kiedy opowiadała mi to, była cała rozpromieniona. Widać było, że za nimi tęskni. Musiała łączyć ich piękna przyjaźń.
 - W takim razie wiem, jak nazywała się twoja rodzicielka, Broki. - spojrzał na mnie tryumfalnie.
Uniosłam brew pytająco, po czym połączyłam wątki, a uśmiech zagościł na moim pysku.
 - One może i się tu już nie spotkają, ale możemy kontynuować, co zaczęły. - powiedziałam.
Czułam, że może z tego powstać piękna przyjaźń.

Oscar?
Skoro ja teraz daję do odpisania Tobie, skupiłam się na tym ich wątku xd 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!