22 sty 2017

Od Dakoty CD Oskara

Przecież mógł tak od razu powiedzieć, a tak wyszłam na skończoną idiotkę. Czego chciałam uniknąć. Nic nie odpowiedziałam tylko szłam za samcem.
- Żyjesz tam? - zapytał nie obracając się
- Nie
Pies się zatrzymał i popatrzył na mnie i po chwili znów zaczął iść przed siebie na co ja się tylko zaczęłam cicho śmiać.
- Co cię tak śmieszy? - powiedział głośno
- Nic - odpowiedziałam opanowując się w końcu
Szliśmy i szliśmy, aż w końcu dotarliśmy do jakiegoś lasu.
- Chyba nic mi nie zrobisz za to że cię wystraszyłam? - odsunęłam się od samca
Ten tylko westchnął i wywrócił oczami.
- W miejscu, w którym aktualnie się znajdujemy jest Stara Puszcza. Dzięki gęstej roślinności jest to miejsce idealne, aby schować się przed wrogami, lecz nie jest tak kolorowo, bo jest też to miejsce niebezpieczne i nie można tu przebywać szczeniakom. W lesie jest dość mokro i jest wiele bagien, dzięki czemu łatwo jest się poślizgnąć i wpaść do takiej o to sadzaweczki pełnej błota - pokazał łapą wchodząc na jedno z drzew, które było pochylone nad bagnem i miało na sobie dość dużo mchu
Przez ostatnie dni było bardzo deszczowo, a cała woda zgromadziła się w mchu.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, abyś wchodził na to drzewo. Możesz spaść - usiadłam z uśmiechem
- Wiem trochę więcej od ciebie, więc jak możesz to słucha co mówię i pamiętaj, aby nigdy nie wchodzić na takie drzewa - zatrzymał się mówiąc do mnie
Szedł jeszcze kilka kroków i ten ostatni nie był zbyt fajny. Kiedy postawił łapę, a raczej nie wiedział gdzie to robi, bo był tak zajęty opowiadaniem mi o lesie. Jego łapa delikatnie się zsunęła i przez to wpadł do bagna rozchlapując błoto na wszystkie strony. Ja ledwo dałam radę usiedzieć bez śmiechu, ale kiedy Oskar wyszedł nie mogłam i pękłam ze śmiechu przewracając się na ziemie i trzymając za brzuch łapami. Był cały w błocie i wyglądał dosłownie jak potwór błotny. Widać było mu tylko oczy.
- Dzięki, że wytłumaczyłeś mi, że nie można chodzić po drzewach. Przecież mówiłam, żebyś tam nie wchodził - wydusiłam z siebie nie przestając się śmiać
Samiec głośno westchnął i zaczął się otrzepywać przy okazji mnie brudząc.
- No co ty robisz?! - krzyknęłam zła
- Nic - uśmiechnął się
Miał szczęście, że tylko trochę mnie ubrudził. Nie powiedział mi gdzie idzie, ale pomyślałam, że pewnie umyć, bo też bym to zrobiła na jego miejscu. Powędrowałam za nim i kilka minut później wyszliśmy z puszczy. Czułam ciepły wiatr i ogólnie było ciepło. Oskar podszedł do jakiegoś jeziora i szybko do niego wskoczył. Kiedy wyszedł w końcu wyglądał jak przed kąpielą w bagnie. Otrzepał się, a jego sierść zaczęła się elektryzować i stanęła jak dęba. To był już drugi powód do śmiechu. Nie mogłam i ponownie wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Samiec zrobił tylko złą minę i po chwili z jego sierścią było już wszystko okej. Miałam nadzieje, że po tych wydarzeniach będzie dalej chciał mnie oprowadzać. Powiedział tylko, abym szła za nim, więc tak zrobiłam. Przechodziliśmy obok różnych miejsc, ale się nie zatrzymywaliśmy. Oskar milczał i to mi nie pasowało. Postanowiłam przerwać tą ciszę.
- Mam pytanie? - uśmiechnęłam się
- Jakie? - słyszałam w jego głosie, że powiedział to niechętnie
- Dlaczego jesteś taki mały? Nawet ja jestem od ciebie większa, a w końcu jestem samicą - wiedziałam, że może to go zdenerwować, ale chciałam się trochę z nim podroczyć

Oskar? Może być? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!