14 sty 2017

Od Dantego CD Brooklyn

Czując dookoła zapach mojego taty, kręciłem się niespokojnie. Nie mogłem się skupić, to nie był zapach który jest tu od długich lat, mój ojciec musiał być tu stosunkowo nie dawno. Nerwowo spojrzałem na kartkę którą znalazła Brok. Powąchałem ją, upewniając się że to skrawek należący do osoby której tak szukałem. Pismo było indentyczne w porównaniu do pisma z jego dzinnika medycznego. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem czytać głośno.
"Wciąż nie znalazłem Dantego, mimo że przebiegłem pół okolicy. Uznałem że jest wystarczająco mądry żeby mnie znaleźć, a ja muszę ruszać w stronę Jezior. Po drodze jest tylko ludzka wioska, Marwellous. Tam zgubiłbym tych, którzy dopadli Broken Heart i teraz chcą dopaść mnie." 
Urwałem, patrząc na strzępek papieru. Znaleźliśmy zdecydowany ślad, oraz coś czego dawno nie czułem, a konkretnie nienawiść. W końcu to matka Brok zrzuciła swoich wrogów na mojego ojca. A jeśli podzieli jej los? Nie, nie, nie mogę do tego dopuścić. Popatrzyłem na Brooklyn wrogim wzrokiem, jednak zaraz nienawiść zastąpiło zdumienie. Towarzyszka stała z opuszczonym łbem, cała się strzęsąc. Bała się? Czuła winna? A może ciągle chodziło o tą sforę? Nie miałem pojęcia. Zacząłem się trochę martwić o jej stan psychiczny.
- Brooklyn. - powiedziałem stanowczo, a sunia zaraz podskoczyła na równe nogi.
- NIC MI NIE JEST! - wrzasnęła tak głośno, że wszystkie okoliczne ptaszyska wbiły się w powietrze. Posłałem jej przez ułamek sekundy współczujący wzrok. Wiedziałem że im szybciej to zakończymy, tym lepiej dla niej.
- Jest późno. - burknąłem patrząc po raz drugi na zachodzące słońce. - Zostańmy tu na noc. - zaproponowałem. Początkowo Brok się zgodziła, a my znaleźliśmy pokój do odpoczynku, ze starymi kocami w kącie. Ułożyliśmy się tak by siebie nie dotykać. Moja towarzyszka nagle zaczęła zachowywać się odrobinę nerwowo.
- Co tym razem? - zapytałem przewracając oczami.
- To nawiedzony zamek, kołku. - warknęła, udając najodważniejszą na świecie - Nie powinniśmy tu nocować. - postawiła sprawę jasno i stanowczo. Uśmiechnąłem się wrednie, po czym położyłem się na plecach i zacząłem spychać ją z kocy przednimi łapami. Poirytowana tylko odwracała ode mnie łeb, a ja by ją wkurzyć zacząłem wyć, udają wilka. Wkurzona Brooklyn zaczęła zatykać łapami mój pysk, mówiąc jaki jestem głupi, hałasując o tej porze. Nawet nie zauważyliśmy, jak zaczeliśmy się śmiać głośniej niż ja wyłem.

Brok? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!