15 sty 2017

Od Zuzanny - Loteria (Diuk)

Słońce leniwie wspinało się po niebie, dając mi do zrozumienia, że nie zostawi mnie w spokoju przez następne kilkanaście godzin. Nie byłam zachwycona tym faktem, lecz mój żołądek również próbował wyciągnąć mnie z chłodnego kąta mojej  mikroskopijnej jaskini. Wybrałam własnie taką, ze względu na łatwość utrzymania. Szybkim truchtem wybiegłam z jaskini, by spożyć śniadanie. Ucieszył mnie widok zwierzyny, która przemknęła kilka metrów przede mną. Zając właśnie postanowił najeść się do syta. Te szybkie, małe skurczybyki nie raz dawały mi w kość, dziś jednak będzie inaczej, wierzę w to. Przylgnęłam do ziemi, starając się nie poruszać. Jednak ten pyskacz był wyjątkowo szybki, czmychnął zanim zdołałam podejść. Natychmiast rzuciłam się w pogoń za śniadaniem. Nie ma mowy, żebym zostawiła go od tak. Byłam zbyt głodna, by myśleć o znalezieniu czegoś innego. Przyspieszyłam nieznacznie, prawie niezauważalnie. Wyjątkowo szybko martwe już zwierze znalazło się w moim zakrwawionym pysku. Wcześniej wydawał się jakiś dorodniejszy. Bez większego marudzenia zabrałam się do jedzenia, a po kilku minutach z zajączka nie została nawet kosteczka.  Postanowiłam udać się w drogę powrotną, denerwujące zimno coraz bardziej dawało mi się we znaki. W oddali zauważyłam ciemną sylwetkę. Nie wyglądała ona na psa, była bardziej masywna. Wszystko wskazywało na to , że owy osobnik jest wilkiem. Wyszczerzyłam kły i przygotowałam się do ataku, puki do mych uszu nie doszedł szloch. Postanowiłam podejść, jeśli wilk będzie zagrożeniem dla sfory to nie skończy zbyt ciekawie.
- Czego chcesz?-Zapytałam zachowując bezpieczną odległość. nigdy nie potrafiłam zaufać takim chytrym i bezwzględnym stworzeniom. Nie znałam wielu takich wilków, lecz samica wydawała sie miła
- Przyszłam prosić o pomoc, zgubiłam szczeniaki - Załkała samica starając się powstrzymać napływające do jej oczu łzy.
- No dobrze, Ile ich było? Kim właściwie jesteś? - Wypytywałam niepewnie zbliżając się do niej.
- Było ich 15 , jestem Nathalie , opiekunka szczeniąt.- Otarła łzy i wlepiła we mnie swoje opuchnięte od płaczu oczy.
- Dużo, postaram się znaleźć jednego, dwa. Poproś o pomoc resztę sfory, oni również mogą pomóc
- Dziękuje ci bardzo- Krzyknęła Nathalie tuląc się do mnie i znów płacząc
- No już dobrze, do zobaczenia. Ah! Jak nazywały się te szczeniaki?-Zapytałam , a raczej krzyknęłam oddalając się. Nie słyszałam wyraźnie, byłam zbyt daleko od niej. Dosłyszałam jedynie imię " Diuk". Kiwnęłam głową i zniknęłam w krzakach. Bałam się , że zawiodę. Gdybym jeszcze wiedziała , gdzie udały się szczeniaki. Bez zbędnej zwłoki postanowiłam udać się do Starej Puszczy, no bo gdzie udałyby się szczenięta , jak nie do miejsca, do którego nie wolno im wchodzić? Ruszyłam na Długi Pomost twierdząc, że może dostrzegę jedno z małych z wysokości. Myliłam się, gęste korony drzew zupełnie uniemożliwiały mi dostrzeżenie czegokolwiek, nawet podłoża. Zeszłam w dół , i gdy dotknęłam ziemi poczułam dziwny dreszcz.  Ostrożnie poruszałam się pomiędzy pniami drzew , byleby tylko dotrzeć do malca. Temperatura zdawała się ciągle spadać, zamiast kojącej ciszy słyszałam tylko śnieg, który pod naciskiem wydawał z siebie skrzypienie. Niewiele było w stanie odwrócić mojej uwagi, poza tym , co stanęło przede mną. Siwy koń z przepięknym rogiem na czole właśnie stał przede mną , ukazując swój majestat.  Nie wiedziałam za dużo o jednorożcu żyjącym na tych terenach, poza jego imieniem , które brzmiało Antum. Tuż za nią dostrzegłam kilka innych koni, jednak cała moja uwaga była skupiona właśnie na niej. Nim się obejrzałam majestatyczne zwierze zniknęło. Mama byłaby zachwycona, zawsze uwielbiała opowiadać o tych jednorogich koniach. Z każdym krokiem coraz bardziej żałowałam swej pochopnej decyzji , o zagłębieniu się w tym miejscu, zaczęłam powoli tracić nadzieję na odnalezienie Diuk'a. Do mojego nosa dotarł dziwny zapach. Kilka głębokich wdechów i już mniej więcej wiedziałam, że coś tu było.  Zaczął się szaleńczy bieg za szczeniakiem.  Łapy bolały mnie z zimna, a z pyska wydobywała się gęsta para. Nie patrzyłam już pod łapy, liczyło się dla mnie tylko odnalezienie dzieciaka. coś zalśniło kilka metrów dalej. Duch jelenia właśnie przechadzał się między drzewami , a jego piękne, rozłożyste poroże  przenikało przez nisko osadzone gałęzie. Przeszłam obok niego zupełnie spokojnie, ten gatunek nie jest agresywny. Coraz bardziej podobało mi się w tej sforze. Usłyszałam cichy szelest. Gdy już miałam nadzieję, że w krzakach siedzi szczeniak, to coś czmychnęło, na pewno nie młode wilka. Nie miałam nic innego, poza dalszymi poszukiwaniami. Postanowiłam odpocząć, ja też nie jestem ze stali i muszę spać. Ułożyłam się na miękkim mchu i już po kilku minutach znużył mnie sen. Niestety nie przewidziałam, że wcześniej robi się ciemno. Zbudził mnie krzyk. Szybko zerwałam się z ziemi i spróbowałam określić moje położenie, na darmo. Było zbyt ciemno, by zobaczyć cokolwiek przed sobą. Szłam ostrożnie, obijając się o drzewa i kalecząc łapy ostrymi brzegami kamieni. Jedynym źródłem światła był księżyc, który schował się już za gęstymi chmurami. Zaczęłam krzyczeć, bez żadnego skutku. Odpowiedzi wciąż nie było, a ja coraz bardziej zirytowana darłam się na całe gardło. W końcu oberwałam czymś w głowę i uspokoiłam się. Szłam teraz w zupełnej ciszy, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku. Ciemna sylwetka mignęła mi przed oczami. Ruszyłam w jej kierunku, by zidentyfikować owe stworzenie.  Na szczęście zatrzymałam go szybko.
-Twoje imię- Mruknęłam trzymając szczeniaka przygwożdżonego do ziemi.
-Diuk- Pisnął przerażony. Wzięłam go w pysk  i bez zbędnych wytłumaczeń postanowiłam wrócić do sfory. Chciałam już być w swojej jaskini, spać i nie przejmować się niczym , co mogłoby mnie zjeść. Maluch wyjątkowo się nie wiercił, nie próbował mnie powstrzymać.
Nathalie i Diuk
-Dlaczego ty mała paskudo uciekłaś Nathalie?-Parsknęłam śmiechem kładąc szczeniaka na ziemi. ten jednak nie odpowiedział, zrobił skwaszoną minę i usiadł. Zmarszczyłam czoło i złapałam za luźną skórę na karku szczeniaka. Biegłam szybko, a każda chwila zdawała się dłużyć w nieskończoność. Koniec puszczy był dla mnie lepszy, niż tona królików. Słońce wspinało się po niebie , rzucając swój pomarańczowy blask. Przyjemne ciepło bardzo mi się spodobało, przypomniały mi się te wszystkie wieczory z mamą u boku,  jak tłumaczyła mi wiele rzeczy, jak pocieszała w smutku. Tak mi jej brakowało. Gdy oderwałam się od swych zamyśleń szczeniak zaczął niemiłosiernie się wiercić i wyrywać.  W duszy śmiałam się z tego całego zdarzenia, lecz na moim pysku był tylko grymas. W oddali dostrzegłam Nathalie, podbiegłam do niej i położyłam szczeniaka u jej łap.
-Dziękuję- Uśmiechnęła się i spojrzała na Diuk'a
-Nie ma za co, następnym razem pilnuj tych paskud, jeszcze nie raz dadzą ci w kość- Zaśmiałam się , zmierzając w stronę gór, gdzie czekała już reszta sfory, moja rodzina.

Opowiadanie zaliczone! //Oscar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!