Nagle poczułem gwałtowne uderzenie i z poślizgiem upadłem na bok. Do moich uszu dotarł czyiś nieznajomy głos krzyczący coś co prawdopodobnie miało mnie przestraszyć. Przewróciłem się na plecy i zacząłem wymachiwać łapami, starając się złapać równowagę. Kiedy wreszcie udało mi się to, obrzuciłem wymownym spojrzeniem suczkę która najwyraźniej była sprawczynią tego wszystkiego.
- Zawału prawie dostałem. - uśmiechnąłem się półgębkiem, - Jeszcze chwila a leżałbym nieżywy i miałabyś na sumieniu jedno, niewinne życie.
Suczka prychnęła tylko cicho ale ogon nie przestawał jej się ruszać. Przyjrzałem jej się uważnie - była to "pospolita" psina husky, choć definitywnie wyróżniała się barwnymi oczami (które w pewnej chwili z bólem przypomniały mi matkę) i ... tak. Już myślałem że obędzie się bez większych ode mnie samic, ale nieee. Kolejny okaz płci pięknej większy ode mnie dwa razy bardziej. Żyć nie umierać.
- Jestem Dakota. - przywitała się radośnie. Najwyraźniej musiała dołączyć niedawno, bo mimo że nasiąknęła już zapachem tych terenów, to nigdy jej wcześniej nie zauważyłem. Możliwość bierze się z tego że ustalała to z Brook.
- Oscar, złotko. - wytrzepałem się z resztek ziemi która osiadła na moim futrze na wskutek cudownego ślizgu o drogę. Po tej jakże kreatywnej wymianie zdań nastała typowa dla takich sytuacji cisza, której nie sposób mi było przerwać. Ale jako że chyba oboje nie należeliśmy do osób małomównych, naszym zadaniem było zaproponować coś twórczego do zajęcia.
- Byłaś już na wszystkich terenach? - kiedy suczka pokręciła głową, westchnąłem z ulgą. - W takim razie moim obowiązkiem jest ci je pokazać bo, broń Boże, mogłabyś się zgubić.
- Oby do tego nie doszło. - rzuciła Dakota popychając mnie lekko łapą.
Nie było to może najbardziej zapierające dech w piersiach poznanie, jednak czego można było się spodziewać w tych dosyć komicznych okolicznościach.
- Okej. - dodałem tonem "słuchaj mnie bo ja wiem lepiej", odwracając się w stronę Długiego Pomostu. - To jest most na który raczej nie polecam wchodzić. Z własnego doświadczenia wiem ze to nie jest najprzyjemniejsze uczucie.
- Taak? - uśmiechnęła się tajemniczo - A czemu? - po tych słowach z dumnie podniesionym ogonem wbiegła na stary most który pod jej, co prawda lekkim ciężarem, zachwiał się niebezpiecznie. Dakota jednak najwyraźniej mimo trochę mniej pewnego kroku próbowała utrzymać odważną minę. Przewróciłem oczami i mimo woli potruchtałem za nią.
- Widzisz to? - spytałem dramatycznym głosem wskazując na lekko naderwaną deskę. - Kiedyś postawiłem tu łapę i już nigdy więcej jej nie widziałem.
- Łapy? - uniosła brew i zerknęła na moje nogi.
- Deski. - westchnąłem teatralnie.
Dakota? Pewnie nieźle rozwaliłam twój charakter ale ciii xd
- Zawału prawie dostałem. - uśmiechnąłem się półgębkiem, - Jeszcze chwila a leżałbym nieżywy i miałabyś na sumieniu jedno, niewinne życie.
Suczka prychnęła tylko cicho ale ogon nie przestawał jej się ruszać. Przyjrzałem jej się uważnie - była to "pospolita" psina husky, choć definitywnie wyróżniała się barwnymi oczami (które w pewnej chwili z bólem przypomniały mi matkę) i ... tak. Już myślałem że obędzie się bez większych ode mnie samic, ale nieee. Kolejny okaz płci pięknej większy ode mnie dwa razy bardziej. Żyć nie umierać.
- Jestem Dakota. - przywitała się radośnie. Najwyraźniej musiała dołączyć niedawno, bo mimo że nasiąknęła już zapachem tych terenów, to nigdy jej wcześniej nie zauważyłem. Możliwość bierze się z tego że ustalała to z Brook.
- Oscar, złotko. - wytrzepałem się z resztek ziemi która osiadła na moim futrze na wskutek cudownego ślizgu o drogę. Po tej jakże kreatywnej wymianie zdań nastała typowa dla takich sytuacji cisza, której nie sposób mi było przerwać. Ale jako że chyba oboje nie należeliśmy do osób małomównych, naszym zadaniem było zaproponować coś twórczego do zajęcia.
- Byłaś już na wszystkich terenach? - kiedy suczka pokręciła głową, westchnąłem z ulgą. - W takim razie moim obowiązkiem jest ci je pokazać bo, broń Boże, mogłabyś się zgubić.
- Oby do tego nie doszło. - rzuciła Dakota popychając mnie lekko łapą.
Nie było to może najbardziej zapierające dech w piersiach poznanie, jednak czego można było się spodziewać w tych dosyć komicznych okolicznościach.
- Okej. - dodałem tonem "słuchaj mnie bo ja wiem lepiej", odwracając się w stronę Długiego Pomostu. - To jest most na który raczej nie polecam wchodzić. Z własnego doświadczenia wiem ze to nie jest najprzyjemniejsze uczucie.
- Taak? - uśmiechnęła się tajemniczo - A czemu? - po tych słowach z dumnie podniesionym ogonem wbiegła na stary most który pod jej, co prawda lekkim ciężarem, zachwiał się niebezpiecznie. Dakota jednak najwyraźniej mimo trochę mniej pewnego kroku próbowała utrzymać odważną minę. Przewróciłem oczami i mimo woli potruchtałem za nią.
- Widzisz to? - spytałem dramatycznym głosem wskazując na lekko naderwaną deskę. - Kiedyś postawiłem tu łapę i już nigdy więcej jej nie widziałem.
- Łapy? - uniosła brew i zerknęła na moje nogi.
- Deski. - westchnąłem teatralnie.
Dakota? Pewnie nieźle rozwaliłam twój charakter ale ciii xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!