W głębi czułem, że z tej umowy nie wyniknie nic dobrego, nie dla mnie. W najgorszym wypadku mogła by mnie prosić bym załatwiał jakieś jej pierdoły, albo potraktować mnie jak posłańca. Cicho jednak podejrzewałem, że na nic się jej nie przydam a umowa wygaśnie w jej pamięci. Teraz jednak musiałem się skupić na przeniesieniu tych wszystkich kości.
- Dziękuję - mruknąłem z całym bagażem jakim zdołałem unieść. Wciąż bardzo intrygowało mnie, czy ma ochotę rzucić się na mnie, a nie mogłem tego ocenić przez jej nietypowy ton wypowiedzi. Wszystko mówiła tak obojętnie. W normalnych warunkach pewnie nikt by się tym nie przejął, ale jednak jako medyk i doświadczony już z różnymi typami psów, to jeszcze z kimś takim się nie spotkałem. Kiedy dotarliśmy do mojego miejsca w Skrzydle Szpitalnym, ja zacząłem porządkować kości, układając je z miejsca na miejsce. Ayano położyła to co trzymała po prostu w przejściu i była gotowa odejść.
- Znasz moje stanowisko. A ty, na jakim jesteś? - rzuciłem pytaniem, przywracając jej uwagę.
- Jestem morderczynią. - odpowiedziała mi. "Nie dziwię się" mruknąłem do siebie, przypominając sobie jej wcześniejszy brutalny atak na sarnę.
- Nie żebym Cię poprawiał... - zacząłem, trochę zamyślony. - ... Ale nie musiałaś aż tak agresywnie zaatakować ofiary. Wystarczy uderzyć w punkt witalny. - mówiłem już prawie nie myśląc, patrząc raz w dziennik, raz na kości. Nie zwróciłem uwagi że mogłem ją poirytować. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego co robię natychmiast się obróciłem w jej stronę.
- Oczywiście twoja metoda jest równie skutecznia - dodałem, lekko się uśmiechając. Ayano przewróciła oczami, a ja wróciłem do kości.
- Rozumiem że nie ma niczego w czym mogłbym pomóc teraz? - czując że gadam sam do siebie zapytałem, chodziaż tak naprawdę nie miałem ochoty odrywać się od obecnego zajęcia.
- Jeszcze nie. - prychnęła. Kiwnąłem głową na znak że dobrze, po czym czytałem uważnie dziennik. Usłyszałem stukot psich pazurów o podłoże, więc uznałem że sunia zbiera się do wyjścia. Żeby nie być nie miłym postanowiłem się obrócić i pożegnać, jednak gdy tylko obróciłem łeb zauważyłem że Ayano stoi tuż koło mnie, patrząc w dziennik. Podskoczyłem na łapach zaskoczony, a zaraz szybko się otrzepałem i starając utrzymać zimny ton zapytałem
- Jest tu coś interesującego według ciebie? - po czym powoli, łapą przysunąłem go za siebie.
Ayano?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!