Wbrew pozorom nie mówiłam tego z pretensjami, zwyczajnie zależało mi na odpowiedzi. Samca zamurowało, ponieważ przez dłuższą chwilę siedział cicho. Wtedy zaobserwowałam coś, co mogło mi pomóc. Spojrzałam na psa z pewnego rodzaju satysfakcją i zanim zdążył otworzyć pysk, z mojego już wylatywały słowa.
- Wierzysz w karmę? Nie? To bardzo niedobrze, bo zaraz spotka cię zemsta losu za twoją zgryźliwość. - powiedziałam i spojrzałam na niego poważnie.
Kiedy on zaczął się śmiać z mych słów, ja wciąż wlepiałam w niego pełen powagi wzrok. Kątem oka obserwowałam coraz większe pęknięcie koło miejsca, gdzie samiec sobie przyklapnął.
- Zabawne. - wysłał mi złośliwy uśmieszek i właśnie w tamtej chwili lód się pod nim załamał.
Nie był w stanie powstrzymać krzyku, jaki wydobył się z jego gardła w momencie zetknięcia się z lodowatą wodą. Tryumfalny uśmiech przyozdobił mój pyszczek. Zaskoczenie pokazane miną Dantego było naprawdę śmieszne.
- Karma, powiadasz? - spytał - A jak nazwiesz TO?
Energicznie wyskoczył z wody, jednak wiedziałam, co próbował zrobić. Kiedy chciał złapać mnie za kończynę, odsunęłam się, przez co jego nos zaliczył bliższe spotkanie z lodem.
- Nie uda ci się mnie wepchnąć. - odparłam.
Kiedy on ze złości cały się trząsł, no, może z zimna, ja powoli przypominałam sobie, jak się jeździ na lodzie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz to robiłam. Kiedy w końcu załapałam, jak utrzymać równowagę, coś, a raczej ktoś mi przerwał.
- Może pomożesz mi się wydostać? - warknął.
Na początku myślałam, że w ten sposób będzie chciał mnie wepchnąć do wody, jednak później dotarło do mnie, że on zwyczajnie nie da rady się wydostać. Podjechałam więc i pomogłam mu. Liczyłam na malutkie dziękuję czy coś, zamiast tego popchnął mnie mocno prosto w dziurę i dopiero wtedy zrozumiałam, jak dobrym jest aktorem i jaki wredny podstęp wykonał. Zapewne byłoby to całkiem zabawne gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze byłam w ciężkim szoku i nie zdążyłam nabrać powietrza. Nie sądziłam, że można udawać, że naprawdę potrzebuje się pomocy, z takich rzeczy nie wolno żartować! Po drugie uderzyłam łbem o lód. Oprócz tego zadziałał szok termiczny. Zostałam bez zapasu tlenu w płucach i traciłam przytomność, a moje ciało spadało coraz niżej i niżej...
Dante? Robi się niebezpiecznie, uratuj ją xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!