14 sty 2017

Od Brooklyn cd Dantego

Przeczekaliśmy chwilę, aż przeszukają teren, a kiedy mimo próśb chłopców pojechali, mogliśmy wyruszyć w dalszą drogę. Przeszukaliśmy niemalże całą wioskę wciąż nie natrafiając na ślad taty Dantego. Mimo to nie traciliśmy nadziei. Zaszliśmy za daleko, żeby się poddać.
–Myślisz, że jest gdzieś blisko? - spytałam przerywając ciszę między nami.
–Musi. - odparł krótko rozglądając się nerwowo na wszystkie strony.
Westchnęłam cicho. Przez myśl przeszło mi, że mógł już dawno pójść dalej, aczkolwiek nie śmiałam wypowiedzieć tego jakże pesymistycznego zdania na głos. Można powiedzieć, że w porę ugryzłam się w język.
–Może jest już trochę za wioską? - zabrałam głos, kiedy udało mi się ułożyć to zdanie, aby brzmiało lepiej.
–To całkiem możliwe. - zgodził się.
Błysk w jego oczach sprawił, że na moim pyszczku zagościł uśmiech. Jego determinacja była godna podziwu.
–Zatem ruszajmy. - powiedziałam i ruszyłam biegiem.
Samiec szybko dorównał mi kroku. Niestety, nie było tu zbyt wielu drzew, a ja nie byłam w stanie biec tak szybko, jak on. Nie chodzi o to, że nie miałam kondycji, albo nie byłam szybka, o nie. Po prostu on był w tym naprawdę dobry, a ja przyzwyczajona do innej sprawności fizycznej.
–Tak będzie szybciej. - burknął.
Na początku nie zrozumiałam, o co mi chodzi, póki nie wziął mnie na swój grzbiet. Byłam za bardzo zdezorientowana, żeby jakkolwiek zareagować. Musiałam mocno się do niego przyczepić, żeby nie spadł. Przy okazji przypomniałam sobie, jak bardzo miękkie miał futerko. Wtuliłam łeb w jego sierść.
–Nie za wygodnie? - skarcił mnie rozbawiony.
Pacnęłam go łapą za ten komentarz, a on tylko parsknął śmiechem w odpowiedzi. Droga minęła nam szybko, naprawdę szybko. Nim się obejrzałam, minęliśmy ostatnie zabudowania. Tutaj mogłam już zejść z niego i wdrapać się na najbliższe gałęzie. Nie przyznałam mu się do tego, ale lubiłam jego miękką, zadbaną sierść.
–Muszę chwilę odpocząć. - powiedział.
–Schowaj się w cieniu drzew, ja zrobię mały zwiad i wrócę. - nim zdążył zareagować, mnie już nie było.
Nie oddaliłam się za daleko, albowiem następna gałąź, na którą skoczyłam załamała się pode mną. Zaskoczona zleciałam na coś również miękkiego. Nie było to futro Dantego, aczkolwiek zapach był znajomy.

Dante? Chyba mamy cel podróży xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!