Zacząłem się otrząsać, w końcu całe moje futro było ubite. Ciągle byłem zdezorientowany sytuacją, ale musiałem myśleć trzeźwo, szczególnie że doganialiśmy trop ojca. Marwellous... Nasz następny cel. Byłem zmotywowany, ponieważ z skrawku papieru wskazywał na to, że ojciec na mnie polega i docenia, w końcu nie spisał mnie na straty tylko liczył że go odnajdę. Tylko to się teraz liczyło.
- Gotowa do drogi? - zapytałem, patrząc jak Brok biega za jakimś króliczkiem.
- Nic nie zjedliśmy. - mruknęła, wzrokiem goniąc sprytne zwierzątko uciekające jej spod łap. Odbiłem mocno tylnymi łapami od ziemi, ruszając do biegu i szybko doganiając królika. Upolowaną zdobycz położyłem przed towarzyszką, po czym wyprostowałem się zniecierpliwiony.
- Możemy już iść? - burknąłem, rozglądając się. Musiałem jednak jeszcze chwilę poczekać, dopóki Brooklyn nie zjadła. Kiedy w końcu była gotowa ruszyliśmy przed siebie, kierując się do podnóża Jezior, do ludzkiej wioski. Ludzkiej. Zamyśliłem się, przez to wleciałem z rozpędu w jakieś pnącze. Warknąłem zły na siebie i próbowałem się wydostać. Straciliśmy na to trochę czasu ale ostatecznie byliśmy wstanie ruszyć dalej. Po niedługim czasie staneliśmy pod udeptaną, piaszczystą drogą i drewnianym znakiem na nią z napisem "Witamy w Marwellous". Przyłożyłem nos do ziemi i szedłem po krzakach, omijając główną drogę. Akurat gdy złapałem konkretny trop i byłem gotowy o tym poinformować, zauważyłem że moja towarzyszka znikneła. Natychmiast podniosłem łeb nad krzaki, a ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem sunię - na placu zabaw dla dzieci. Nie wyglądało to jednak na to że poszła tam z własnej woli, bo dwóch wyrośniętych chłopaków z kijami ciągneło ją za ogon. Brooklyn warczała bardzo głośno, pokazując kły, jednak nie rzucała się do ataku. Wiedziałem że trzeba zareagować, więc wyskoczyłem z krzaków i pobiegłem w ich stronę. Byłem większy od Broki, na dodatek byłem bardzo zjeżony, gotowy do ataku. Wyrostki wystraszyły się, puściły sunię a w moją stronę tylko rzucili badylami.
- Boli Cię ogon? Naciągneli Ci coś? - pytałem, starając się wybadać ją wzrokiem. Pokiwała tylko na nie, po czym wstała i otrząsnęła się z piachu. Oboje wróciliśmy do krzaków i właśnie w tym momencie nadjechał wóz z napisem "Hycel" i dwóch wcześniejszych gówniarzy, pokazujących dwóm dorosłym plac i miejsce gdzie jeszcze przed chwilą staliśmy.
Brok?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie wiesz czegoś? Pytaj śmiało!
Pamiętaj również by komentować zalogowany, lub podpisany!